www.kijwoko.fora.pl

Aleksy

[link widoczny dla zalogowanych]

pawel91BDG

Aleksy, nie mam nic do Ciebie, ale czy ty teraz nie manifestujesz tego, że chciał byś aby Śląsk zaistniał bardziej w świecie Very Happy

?

Wiem, ze system szkolnictwa nie jest doskonały, aczkolwiek program nauczania mamy na bardzo wysokim poziomie w skali świata. Chcesz dowodu? Wybaczcie za szufladkowanie ale akurat to miałem w ulubionych i jestem zbyt leniwy, żeby wyszukać podobne z australii niemiec czy francji a widziałem takie.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Aleksy

1. Tak, chciałbym żeby Śląsk dostał prawo do bycia czymś ważnym.

2. To, że mamy wysoki poziom nauczania to wiadome, ale co nam po tym? Marnujemy potencjał i tyle. Tak jak proponowałem wcześniej w innym temacie - szkoła podstawowa to sprawy podstawowe, a szkoła średnia to już specjalizacja. Generalnie sprawa jest taka, żeby nie trzeba było wychodzić na studia, żeby coś znaczyć w świecie intelektualnym.

Thorvoy

Moja opinia jest taka, że Śląsk ostatnio jakby bardziej domaga się nadmiernej, moim zdaniem, autonomii, a ja jestem temu przeciwny. Wystarczy nam rozłamów. W tej chwili wszyscy jesteśmy Polakami i powinniśmy się integrować, a w kosztowne wewnętrzne rozbiory Polski możemy się zająć dopiero wtedy, kiedy wyjdziemy na prostą.

Zaofftopuję trochę.
Paweł, parę dni temu wysłałem do Ciebie mail, ale nie dostałem odpowiedzi. Odebrałeś go?

Aleksy

http://www.kijwoko.fora.pl/ankiety,31/polska-regionow,383-45.html#6074

Aleksy

Generalnie to dalej obstaję przy systemie maksymalnej specjalizacji w edukacji.
1) Szkoła podstawowa (6 lat) - rzeczy rzeczywiście niezbędne, czyli muszę wiedzieć jak obliczyć powierzchnię stołu, obliczyć budżet domowy, wiedzieć z czego składa się moja ciało (żeby u lekarza nie było - "tu mnie boli") wiedział że ziemia to kula, a jak mi coś spadnie to to grawitacja. Chcesz więcej - będziesz miec zajęcia dodatkowe. OBOWIĄZKOWA.
2) Szkoła średnia - idzie się wg przedmiotów profilowanych w celu jak najlepszego uściślenia wiedzy i umiejętności, co wiąże się z odrzuceniem niewybranych przedmiotów. NIEOBOWIĄZKOWA.

pawel91BDG

Coś a'la model edukacji w Ameryce? Mi się ten system od zawsze podobał. Wiedza zdobywana nie przymusowo bardziej zaowocuje niż tak, którą się otrzymuje z "łaską"

Thorvoy

Mam teraz dylemat. Z jednej strony wydaje mi się, że bardzo ścisłe wyedukowanie najlepiej się sprawdza, ale z drugiej... ostatnio doszło do mnie, że znajomość dziedzin, z którymi w szkole nie byłem za pan brat, ale coś tam zapamiętałem, pobudza ambicje i chęci działania w różnych kierunkach, a nie tylko tym jedynym słusznym. W przypadku kiepskiej sytuacji na rynku pracy nawet łatwiej jest się przekwalifikować, kiedy ma się szersze horyzonty.

Wszechstronność w nauczaniu (na wzór polski) ma swoje plusy i minusy, a ja ostatnio coraz więcej plusów dostrzegam. Starzeję się chyba.

Aleksy

Specjalistyczne wykwalifikowanie da się konkretny kierunek, a to konkretnych specjalistów nam trzeba, nawet humanistów trzeba, ale konkretnych. Co do tej wszechstronności to wiesz.. coś tam się złapie, ale co z tego, skoro po kilku latach już trzeba się tego uczyć od nowa bo się w szkole po prostu uczy na te przedmioty by zdać. Jeżeli nie będziemy zmuszać do nauki wszystkiego, to u części ludzi zadziała ciekawość tych przedmiotów, a część po prostu skupi się bardziej na tym w czym chce się realizować.

Aleksy

Należy zlikwidować szkolnictwo w obecnej formie. Zamiast tego należy postawić na autonomiczne kursy. Obecnie idę do szkoły i mam plan: historia, matematyka, fizyka, angielski, polski. Muszę oczywiście iść na wszystkie coś połowę i tak prześpię, a potem zrobię sobie ściągi. Jaki w tym sens? Ano żaden. Jak wyglądałby mój system? Nauczyciele prowadziliby kursy, na które rodzice zapisywaliby swoje dzieci. Mogliby oni oczywiście organizować się w szkołę, by łatwiej było uczniom w ogarnianiu tego wszystkiego (czasowo). Idę więc rano do takiej szkoły i zaczynam od kursu literatury polskiej u Pana Jana Żydowskiego, potem idę na kurs historii powszechnej do Pani Anny Kreski, potem idę na kurs geografii do Pana Andrzeja Palnika, a potem na kurs języka śląskiego do Hansa Manoka. Tak więc uczę się tego czego chcą moi rodzice, a nie tego co chce minister. Nie byłoby w związku z tym podstawy programowej MEN (w ogóle ten resort byłby zbędny). Potem po skończeniu kursu dostaję od kolesia dyplom ukończenia, na którym on opisuje moje osiągnięcia, są podane jego dane i szkoły w ramach której dział, o ile dział.

Thorvoy

Doświadczenie uczy, że większość ludzi poza szkołą nie szuka (o ile nie musi) innych cennych informacji; zdobywa je ewentualnie przez przypadek. Nie powinno być tak, że informatyk będzie umiał pisać wspaniałe skrypty, ale zrobi wielkie oczy, kiedy ktoś go spyta o stolicę USA (jak ktoś mi powie, a polonista będzie doskonale znał swój język i kulturę, lecz nie poradzi sobie z niczym, nie znając ścisłych podstaw funkcjonowania świata.

Aleksy

Thorvoy

Co z rodzinami o tradycjach "bezrobotniczych"? Żadnych wartości dziecku nie przekażą, niczego sami nie nauczą, do szkoły nie wyślą, bo szkoda pieniędzy... Rozumiem, że każdy jest kowalem swojego losu, ale pod warunkiem, że ma realny wpływ na własne życie. Dziecko nie ma żadnego, dopóki znajduje się pod opieką rodziców. W marnej rodzinie do momentu uzyskania jakiejś tam samodzielności nie będzie się w zasadzie rozwijać. W wieku 18-20 lat obudzi się jako nieuk bez żadnych umiejętności i co z takim zrobić? Podobnych przypadków przewiduję sporo na początku istnienia nowego ustroju, biorąc pod uwagę, że pozostałością starego będą właśnie takie rodziny...

Aleksy

Jeżeli rodzina ma tradycje socjalne to sam system da jej w kość, bo tego socjalu nie będzie. Będą więc musieli pójść do pracy. Dzieci będą ich żywą lokatą emerytalną, więc będą musieli je kajś wysłać, choćby do stolarza na naukę zawodu (kto powiedział, że bez liceum i studiów nie ma perspektyw?). Niektórych może i nie wyślą, ale już dziś mamy takie dzieci co nie są wysyłane do szkół - mało, ale są (Romowie, Czeczeńcy). Całego świata nie zbawimy, ale mamy szansę tej większości zapewnić lepsze warunki.

Thorvoy

Hmm, w sumie zapomniałem całkiem o możliwości oddania pociechy pod opiekę majstra. Dobrze, że przypominasz o takich rzeczach, bo większość z nas (w tym ja, niestety) traktuje je jako relikt dawnych dziejów.